Lato. Dawniej słowo lato znaczyło tyle, co rok. Jeszcze dziś odnajdujemy go w liczbie mnogiej współczesnego roku. Jak język zmienia się przez wieki, tak zmienia się opisywany przez język świat. Latem 1422 roku słowa zapisane w pewnym dokumencie, dały asumpt do rozważań nad początkiem Lubyczy, która dziś jest równocześnie i inna niż przed laty i taka sama. Opisujemy ją współczesnym językiem i wiele zmian przez wieki zaszło w jej rzeczywistości, a jednak we fragmentach ( miejsc, dróg i ludzi) pozostała niezmienna.
Ten numer Przestrzeni Pogranicza dedykujemy Lubyczy Królewskiej w roku jej sześćsetlecia i życzymy jej kolejnych sześciuset lat istnienia na mapie, w języku, w pamięci i we współczesności ludzi, którzy będą o historii lubyckiej krainy czytać w dalekiej, niewyobrażalnej przyszłości.
Dzisiaj zapraszamy do lektury w przyszłości niedalekiej.
Zaczynamy od otwarcia kolejnego WIDOKU Z OKNA… NA ROZTOCZE Cypriana Bukaja, autora, bez którego wiele byłoby przed nami zakryte i nieotwarte. Otwiera nam oczy na Lubyczę, na Szczebrzeszyn, starszego o siedemdziesiąt lat jej roztoczańskiego brata i Krasnobród, brata młodszego, urodzonego w 1572 roku. Językiem lekkim, metaforycznym i błyskotliwym przeciera nam Cyprian Bukaj oczy ze zdumienia i roztacza przed nami niespotykane na co dzień widoki.
Tuż za oknem Tomasz Michalski ze swoim Wędrownym Zakładem Portretowym wraz z Robertem Gmiterkiem piszą, że TO MIASTECZKO GDZIEŚ JESZCZE JEST… JORCAJT, CZYLI RZECZYWISTOŚĆ LEGENDOWA). Opowiadają o tym, co znaleźli podczas wędrówki w poszukiwaniu zaginionej lubyckiej tożsamości. Obrazem i słowem zapraszają do odwiedzin w nierzeczywistym, ale prawdziwym i możliwym nie tylko w symbolicznym wymiarze, żydowskim miasteczku ( sztetlu) na Roztoczu.
Z Lubyczy nie taka daleka droga do Bełżca, a z Bełżca do szczęścia jeszcze bliżej. Anna Roci pisze o tym w artykule BRONISŁAW WOLANIN. Z BEŁŻCA DO BOLESŁAWCA. CZYLI O TYM JAK OSIĄGA SIĘ SZCZĘŚCIE. Przypomina nam o człowieku, który na cały świat rozsławił bolesławiecką ceramikę, a którego korzenie i inspiracje bardzo mocno związane były z Roztoczem, z pograniczem, z jego formą i treścią.
Z prawdziwą legendą w tekście PRZERWANY KONCERT zmierzył się Mariusz Lewko. Dotychczas znaliśmy tylko ustne, legendarne przekazy i nieliczne wzmianki o Michale Lewko, organiście z klasztoru reformatów w Rawie Ruskiej. Jego historia była dotąd historią rodzinną, przechowywaną w zdjęciach i dokumentach przez kolejne pokolenia Lewków. Jednak w moim przekonaniu powinna zostać zapisana i usłyszana przez innych.
Jeśli zaś o lubyckie legendy chodzi, to o legendarnej CERKWI ŚW. PARASKEWY W KNIAZIACH pisze Alina Makarova. Szuka w drugiej części swojej pracy sposobów na ocalenie ikony Roztocza w formie rzeczywistej, a nie tylko legendarnej.
Paweł Koda w jubileuszowym, lubyckim roku przygotował specjalnie dla czytelników kwartalnika GRAFIKĘ CERKWI w stanie kompletnym i ocalonym.
Halyna Hubeni po latach spotkała i zapisała tą samą, ale nie taką samą LEGENDĘ O ZACZAROWANYM DRZEWIE. Na jej przykładzie możemy zauważyć jak płynnie na pograniczu, historie i opowieści przechodzą z rąk do rąk, z jednego języka w drugi.
Sławomir Litkowiec opowiada o PIRAMIDACH STAROŻYTNEJ CERAMIKI SZNUROWEJ NA GRZĘDZIE SOKALSKIEJ i choć w tym przypadku nie znaleziono żadnych starożytnych słów, to okazuje się, że z potrzaskanych skorup i wyobraźni podszytej nauką można zrekonstruować nie tylko kształt starożytnych czasów ale i ich treść.
KNIAZIE, MOJA MIŁOŚĆ mówi Katarzyna Soluch i od wielu lat pochyla się z czułością, i z miłością podnosi głowę w cerkwi na Kniaziach. Fotografie, które stamtąd przynosi są nasycone nie tylko barwą ale i emocjami jakie jej towarzyszą.
Innym również trudno przejść obojętnie obok Kniaziów. Andrzej Popowicz w swojej WIZJI podejmuje dyskusję z rzeczywistością cerkwi w ruinie i proponuje rozwiązanie obecnego stanu rzeczy. Zdaję sobie sprawę, że jest to tylko jeden głos w ogólnopolskim utyskiwaniu nad stanem faktycznym, ale w odróżnieniu od powszechnego fatalizmu jego głos jest jednym z pierwszych tak konstruktywnych.
O kopule na cerkwi w Kniaziach pisało już wielu, Paweł Sokalski pisze zaś o POLSKICH KOPUŁACH PANCERNYCH NA ROSYJSKICH SCHRONACH LINII MOŁOTOWA. Wbrew pozorom istnieje między nimi związek przyczynowo-skutkowy. To podczas ataku wojsk niemieckich na ową linię, która biegła w bezpośrednim sąsiedztwie Lubyczy, w czerwcu 1941 roku, kopuła cerkwi została uszkodzona i w konsekwencji runęła do wnętrza świątyni.
Pati Maczyńska odsłania przed nami świat z zupełnie innej bajki. W HORYNIECKICH CZAROWNICACH opowiada o tym, jak nie tak dawno przecież, świat magii, podań i ludowych wierzeń był częścią świata racjonalnego.
Zaledwie parę słów przeczytamy w ANI SŁOWA O… LUBYCZY Pawła Niedźwiedzia, za to obrazy jakie przywiózł z miasteczka autor powinny nam starczyć za tysiąc.
W tym numerze gości na naszych łamach Małgorzata Szepelak z WIERSZAMI Z ROZTOCZA. Poezja jest nieodzowna, aby opisać to, co jest nie do opisania.
Niezwykłe precjoza i tajemnice znajdziemy w SKARBACH (Z) PUDEŁKA autorstwa Pati Maczyńskiej i Grzegorza Ciećki. To historia rzeźbiarza Michała Pudełki z Chlewisk. Jest tak bogata, że z pewnością doczekamy się dalszego ciągu. Niebagatelną rolę w tej historii grają słynne lwy z Cmentarza Orląt Lwowskich i Nałęczów.
KILKA SŁÓW O LUBYCZY… jakby nie wystarczyły tysiące innych. Może wśród nich znajdzie się to, które jest kluczem do Lubickiej historyi, i kiedyś zostanie znalezione i właściwie użyte.
Mądrej głowie dość dwie słowie głosi przysłowie, mądrość narodu, a dwie NAROLSKIE LATARNIE skutecznie rozświetlają historię sztuki baroku i rokoka na Roztoczu i w okolicach. Agnieszka Szykuła-Żygawska znów zwróciła uwagę na detal, który umyka nam często z pola widzenia i od szczegółu prowadzi w stronę szerszej perspektywy.
Z perspektywy GORAJÓW przemawia Robert Steczkiewicz. Wynurza się z głębin milionów lat, które uformowały te wzgórza i głosi prawdy objawione przez innych znakomitych geografów uzupełnione o własne wizje i koncepcje ( tort geologiczny w jego wydaniu jest znakomity).
O tych, którzy nie mają głosu upomina się Anna Roci. Artykuł DZIECI I RYBY GŁOSU NIE MAJĄ o problemie DDA, czyli Dorosłych Dzieciach Alkoholików powinien skłonić nas do uważniejszego przysłuchiwania się ludzkim głosom, a szczególnie tym, którzy są nazbyt cisi. Wszyscy powinni być wysłuchani.
Lato i czytelników żegnamy wraz z DZIDKIEM ZE ZŁOMÓW, portretem pochodzącym z Wędrownego Zakładu Portretowego Tomasza Michalskiego i RAMOLIKAMI ROZTOCZAŃSKIMI Cypriana Bukaja, wisienką na urodzinowym torcie sześćsetletniej, Królewskiej Lubyczy.
Redaktor naczelny
Robert Gmiterek