Witamy Czytelników w drugim numerze „Przestrzeni Pogranicza” i zapraszamy do wiosennej podróży przez drogi i bezdroża Roztocza i Grzędy Sokalskiej na pograniczu polsko-ukraińskim. Przygotowywaliśmy to wydanie w przedwojennej rzeczywistości i nie wiemy jaka rzeczywistość wita go w Waszych rękach. Z pewnością jest to jednak już inny świat. Wierzymy, że lepszy i bardziej otwarty na Wschód, na Ukrainę, bez której nasze pogranicze nie miałoby racji bytu.
Zaczynamy tą podróż „Widokiem z okna na Roztocze” Cypriana Bukaja, w którym, niczym w kalejdoskopie mienią się obrazy i refleksy Teniatysk, Łówczy i Suśca. Tuż obok na ścianie bielonej wapnem zainstalowały się unikatowe i wielkiej urody portrety wędrowne, pochodzące z „Zakładu Portretowego Tomasza Michalskiego”. W szufladzie kuchennego kredensu uważny Czytelnik znajdzie zapiski – wspomnienie Eugeniusza Tkaczyszyna – Dyckiego, a w sieni siedliskiej chałupy usłyszy pieśń o szczęściu Katarzyny Gnap. Tuż za oknem czeka nas „Los zaczarowanego drzewa” czyli „Доля чарівного дерева”, który zapisała i uratowała od zapomnienia Halyna Hubeni z Uhnowa, a z języka ukraińskiego na język polski przełożyła Natalia Dębicka.
Z Uhnowa prosta droga przez Rawę Ruską wiedzie do największego miasta Roztocza: Lwowa, gdzie Pati Maczyńska wśród nieprzebranych dóbr kultury odkryła coś z pogranicza natury i architektury – Miodową Pieczarę. Ci, którym znane jest roztoczańskie powiedzenie, że wszystkie drogi prowadzą do Mycowa, nie zdziwią się, kiedy ze Lwowa via Zakopane, Kraków, Japonię, Nisko, Nowe Sioło, Cieszanów i Płazów wraz ze św. Jerzym, smokiem, św. Antonim, św. Mikołajem, Kubusiem Fatalistą i Grzegorzem Ciećką dotrą na Grzędę Sokalską po „Zwykłe i niezwykłe przypadki drzeworytu płazowskiego”. Z Mycowskiej cerkwi, ikony Grzędy Sokalskiej, lotem sokoła wędrownego Alina Makarova w pracy pt. „Cerkiew św. Paraskewy w Kniaziach” przeniesie nas w sam środek Roztocza, do miejsca, gdzie jak w soczewce skupia się historia, forma, czas i przestrzeń roztoczańskiej krainy. Nie do przecenienia jest także symfonia obrazów, którą do słów Aliny Makarovej ułożył fotograf Bogusław Pupiec.
Jeśli Roztocze to i kamienne krzyże. A jeśli kamienne krzyże, to jeden z najciekawszych i najbardziej tajemniczych: krzyż wodowany z Bełżca, do którego zaprowadzi nas Grzegorz Ciećka w opowieści o „Kamieniu i wodzie, czyli Wielkiej Fali na Zagórze”. Na szczycie tej „Wielkiej Fali” wzniesiemy się na płaskowyż Łówczy, gdzie św. Paraskewę, zamieszkującą w drewnianej cerkwi sportretował z natury czuły rysownik Pogranicza Paweł Koda. Zaraz po Łówczy, jakby na potwierdzenie słów o wszystkich drogach prowadzących do… Paweł Niedźwiedź w swoim cyklu „Ani słowa o…” tak dużo mówi o Mycowie, że gdybyśmy przetłumaczyli jego obrazy na język ludzi księgi, potrzebowalibyśmy dwóch tomów in octavo, aby je wszystkie zmieścić.
Pogranicze to nie tylko zachwyty, refleksy i refleksje, to także krew i piach, pamięć i niepamięć. Przez pole bitwy, którym we wrześniu 1939 roku stała się Grzęda Sokalska, poprowadzi Czytelnika Sławomir Litkowiec wraz z „Kombinowaną Dywizją generała Wołkowickiego”. Paweł Sokalski, który swym „Powolnym dreptaniem po Roztoczu” zmierzył już niejedno takie pole, pokaże nam „Miejsce, którego nie ma”, a Agnieszka Szykuła- Żygawska zabierze nas daleko poza granice Roztocza i na przykładzie historii „Krzyża z bruśnieńskiego ośrodka kamieniarskiego na cmentarzu parafialnym w Łabuniach” wyznaczy północny zasięg występowania dzieł sztuki sepulkralnej z tego ośrodka. Z Doliny Łabuńki czeka nas wspinaczka na Machnowską Górę wraz z Anną Krzyszychą, która zna jej wszystkie tajemnice, każdą porę roku i niepowtarzalne widoki Roztocza i Równiny Bełskiej, jakie ta góra nie góra nam obiecuje i, o dziwo, zawsze dotrzymuje słowa. Na Górze nie znajdziemy skrzynki pocztowej, a szkoda, bo Jacek Bazak przygotował dla turystów szeroki wybór roztoczańskich widokówek, o których opowiada w pionierskim artykule pt. „Przyczynek do dziejów roztoczańsko-lubaczowskiej pocztówki w latach 1950 – 1990”. Nie przeoczcie tej opowieści, gdyż może się okazać, że w Waszej szufladzie ukrywa się jakiś pocztówkowy, roztoczański, biały kruk. Jeśli zaś o białych krukach mowa, to takimi rzadkimi okazami są na naszym pograniczu fotografie Katarzyny Soluch. Jej „Reminiscencje zimowe” możemy spotkać w naturze, ale nie potrafimy, tak jak ona, schwytać je w locie i zatrzymać przy sobie do lata.
O innych, trudnych reminiscencjach opowiada Anna Roci. Ostrzega przed „Lichem, które nie śpi”. Na drogach pogranicza nie brak takich liszych tematów, przed którymi nie warto chować głowy w piasek, takich, z którymi trzeba się zmierzyć, aby pójść dalej. Tam, gdzie idzie Małgorzata Janeczko, która w rozmowie z Anną Roci mierzy się z psią dolą i niedolą. „Psie Życie”, o którym opowiada naszej reporterce Małgorzata, nie musi być tak pieskie, jak to się wielokrotnie zdarza. Bywają ludzie, którzy działając bezinteresownie, z miłości do braci naszych mniejszych, pomagają im w biedzie. Warto wybrać się w podróż ich tropem.
Jeśli nie w podróż tropem czworonożnych przyjaciół, to śladami pierzastoskrzydłych. Tym bardziej że to spacer po lwowskich uliczkach, w który zabiorą nas „Niedokończone rekolekcje lwowskie”.
Marcowe okno pogodowe zamykają „Roztoczańskie Ramoliki” Cypriana Bukaja. Gatunek rzadki i endemiczny, miejmy nadzieję, że odporny na wiosenne przymrozki, gdyż nie jesteśmy sobie w stanie wyobrazić roztoczańskiego krajobrazu bez bukajowych limeryków.
Zapraszamy Czytelników do wspólnej podroży i życzymy dobrej drogi przez słowa.
Redaktor naczelny
Robert Gmiterek