Marzec. A w marcu Cyprian Bukaj, Pati Maczyńska, Grzegorz Ciećka, Bartłomiej Miernik, Paweł Niedźwiedź, Tomasz Michalski, Philippe Gombart, Olga Witek-Kostyk, Jerzy Kij, Sławomir Litkowiec, Dariusz Słupski, Paweł Sokalski, Dawid Niedużak, Krzysztof Radziejewski, Michał Patyk, Paweł Koda, Elżbieta Sokołowska, Jacek Bazak, Robert Gmiterek. Jak w garncu. Pełno ich (ludzi) i ich (tekstów). WIDOK Z OKNA, PRADAWNE TRAKTY HANDLOWE, KTÓRYMI SÓL, WOŁY I MATKA BOŻA WĘDROWAŁA, DROGA PRZEZ GRZĘDĘ (2015 – 2018) , KRZYŻ PORUCZNIKA WITTMANNA, PO ODRODZENIE DO ZWIERZYŃCA, JEDNA JASKÓŁKA WIOSNY NIE CZYNI. DZIĘCIOŁ DUŻY, SZAŁ NIEBIESKICH CIAŁ. PEREC, ANI SŁOWA O… SIEDLISKACH, SMĘTARNA WIOSKA, CERKIEW W WYŻŁOWIE, SEN WIECZNY BOHATERÓW SPOD KOBYLANKI NA CMENTARZACH PODKARPACIA, DZIADEK Z AK I INNE WIERSZE, TENIATYSKA, O KILKA SŁÓW ZA DALEKO, TOUTES LES RIVIÈRES DE PHILIPPE / WSZYSTKIE RZEKI FILIPA, PAS PRZESŁANIANA RRRU. WIĄZOWNICA – SIENIAWA – DOBCZA, PIECZĘĆ MIASTA NAROL, JAWOR, JAWOR…, O NIEKTÓRYCH GROBACH EWANGELICKICH NA CMENTARZU W NOWYM BRUŚNIE, NOTATKI I ERRATY, OSTATNI DZWONEK, WĘDROWNY ZAKŁAD PORTRETOWY. PORTRET NIETOPERZA, RAMOLIKI ROZTOCZAŃSKIE. Pomieszane wszystko, jak to na pograniczu. Bogactwo ludzi, słów i obrazów. Nowi i starzy autorzy. Znani i nieznani. Nowe-stare języki, drogi i trakty znane i w nieznane. Wszystko, co już było, co jest, i co będzie. Wiele widoków na przeszłość, bez oglądania się za siebie, ale ze świadomością istnienia tej przeszłości w teraźniejszości, która wszystko stwarza tu i teraz. Stąd tyle dbałości autorów o historie, tożsamości, języki, obrazy i słowa. Stąd notatki i erraty. Ten marzec do innych jest niepodobny, a jednocześnie taki sam jak inne marce. Pozszywany z doświadczeń i doświadczony. Z pojedynczych obrazów i osobistych słów. Dlaczego tych, a nie innych? A dlaczego nie? To nasz kawałek materii, nasz fragment rzeczywistości, nasze pogranicze, pogranicze wszystkich i wszystkiego.
Za nami przesilenie zimowe, początek zimy, a może nawet urodziny Nowego Roku, ale w chwili, gdy o tym piszę, jeszcze trwa jesień listopadowa i nie nikną światła października. Jeszcze Cyprian Bukaj nie otworzył OKNA NA ROZTOCZE, nie wiem więc, czy i tym razem ujrzymy w nim przeszłość, o której piszemy, czy też uda nam się po raz pierwszy zajrzeć w przyszłość? Czy będzie tam więcej o końcu, czy też o początku? Wydaje się to niemożliwe, ale czy nie tym się właśnie cały czas zajmujemy? Zaglądamy naszą przeszłością, listopadową, październikową i każdą inną w Wasz, Czytelników, grudzień, styczeń, luty, a teraz w 2023 rok. Przyjmijcie więc Drodzy Czytelnicy od Redakcji Przestrzeni Pogranicza w roku 2022 życzenie, teraz i w następnych latach najważniejsze: POKOJU. Niech okno na Roztocze otworzy się na POKÓJ, Wasz, Waszych sąsiadów i całego świata.
Jeszcze lato nie odeszło, a już wszyscy mówią o nadchodzącej jesieni. Jest bowiem wrzesień po równo zanurzony w dwóch czasach: w tym, który był i w tym, który jest. Opowieści zamieszczone w czwartym numerze Przestrzeni Pogranicza są jak wrzesień, czas swój dzielą między historię i teraźniejszość.
Zaczynamy od historii PUSTKI gdyż pustka to nie tylko tu i teraz, ale równocześnie tam i kiedyś. Cyprian Bukaj w WIDOKU Z OKNA NA…ROZTOCZE mierzy się aż z trzema pustkami. Staje oko w oko z Sochami, Bełżcem i Korniami. Patrzy za nas i wraz z nami przez czas i przestrzeń galaktyk. Dociera tam gdzie wzrok nie sięga, poza granice, poza czas, poza zmysły. Kto ma oczy niech czyta.
Już w rękach naszej graficzki Dagmary Roci, a końcem września w sprzedaży. Nie możemy się jednak doczekać więc chwalimy się stroną tytułową. Fotografia kolumny św. Floriana z Narola autorstwa naszego fotografa Tomasza Michalskiego.
Lato. Dawniej słowo lato znaczyło tyle, co rok. Jeszcze dziś odnajdujemy go w liczbie mnogiej współczesnego roku. Jak język zmienia się przez wieki, tak zmienia się opisywany przez język świat. Latem 1422 roku słowa zapisane w pewnym dokumencie, dały asumpt do rozważań nad początkiem Lubyczy, która dziś jest równocześnie i inna niż przed laty i taka sama. Opisujemy ją współczesnym językiem i wiele zmian przez wieki zaszło w jej rzeczywistości, a jednak we fragmentach ( miejsc, dróg i ludzi) pozostała niezmienna.
Ten numer Przestrzeni Pogranicza dedykujemy Lubyczy Królewskiej w roku jej sześćsetlecia i życzymy jej kolejnych sześciuset lat istnienia na mapie, w języku, w pamięci i we współczesności ludzi, którzy będą o historii lubyckiej krainy czytać w dalekiej, niewyobrażalnej przyszłości.
Autorzy, redaktorzy i korektorzy zrobili już, co trzeba. Składa się. Nowy numer Przestrzeni Pogranicza w rękach naszej graficzki Dagmary Roci. Fotografia na okładce autorstwa Tomasza Michalskiego.
Warszawa, Łódź, Poznań, Gdańsk, Lublin, Kraków… Chyba nie ma ani jednego większego miasta w Polsce, do którego nie dotarłby nasz kwartalnik. A i wiele mniejszych rozsypanych po całej Polsce już odwiedził. To Wspaniałe, że Roztocze i Grzęda Sokalska cieszą się taką sławą. Jesteśmy naprawdę dumni z faktu, że nasze stowarzyszenie ma w tym czynny udział, że możemy promować nasz niesamowity skrawek ziemi, że przyczyniamy się do szerzenia wiedzy o nim. Cieszy nas zainteresowanie i słowa uznania z jakimi spotykamy się wśród lokalnych mieszkańców. buduje i motywuje do dalszej pracy. No i pracujemy. Kolejny, trzeci już numer „Przestrzeni Pogranicza” za chwilę trafi w ręce naszej utalentowanej graficzki, która z surowych plików wyczaruje kolejny, pełnowartościowy magazyn. Póki co musimy się zadowolić tym, który już i jeszcze jest dostępny. Zapraszamy do wędrówki przez Roztocze i Grzędę Sokalską do poszerzania wiedzy o tych regionach, do poznawania, tego, czym dzielą się z nami ci, co te regiony znają jak własną kieszeń.
P.s. Fotografie (A. Roci) wykonane na Machnowskiej Górze. O tej porze roku to prawdziwy raj dla botaników… więcej informacji możemy znaleźć w artykule A. Krzyszychy właśnie w drugim numerze.
Witamy Czytelników w drugim numerze „Przestrzeni Pogranicza” i zapraszamy do wiosennej podróży przez drogi i bezdroża Roztocza i Grzędy Sokalskiej na pograniczu polsko-ukraińskim. Przygotowywaliśmy to wydanie w przedwojennej rzeczywistości i nie wiemy jaka rzeczywistość wita go w Waszych rękach. Z pewnością jest to jednak już inny świat. Wierzymy, że lepszy i bardziej otwarty na Wschód, na Ukrainę, bez której nasze pogranicze nie miałoby racji bytu.
Zaczynamy tą podróż „Widokiem z okna na Roztocze” Cypriana Bukaja, w którym, niczym w kalejdoskopie mienią się obrazy i refleksy Teniatysk, Łówczy i Suśca. Tuż obok na ścianie bielonej wapnem zainstalowały się unikatowe i wielkiej urody portrety wędrowne, pochodzące z „Zakładu Portretowego Tomasza Michalskiego”. W szufladzie kuchennego kredensu uważny Czytelnik znajdzie zapiski – wspomnienie Eugeniusza Tkaczyszyna – Dyckiego, a w sieni siedliskiej chałupy usłyszy pieśń o szczęściu Katarzyny Gnap. Tuż za oknem czeka nas „Los zaczarowanego drzewa” czyli „Доля чарівного дерева”, który zapisała i uratowała od zapomnienia Halyna Hubeni z Uhnowa, a z języka ukraińskiego na język polski przełożyła Natalia Dębicka.
Z Uhnowa prosta droga przez Rawę Ruską wiedzie do największego miasta Roztocza: Lwowa, gdzie Pati Maczyńska wśród nieprzebranych dóbr kultury odkryła coś z pogranicza natury i architektury – Miodową Pieczarę. Ci, którym znane jest roztoczańskie powiedzenie, że wszystkie drogi prowadzą do Mycowa, nie zdziwią się, kiedy ze Lwowa via Zakopane, Kraków, Japonię, Nisko, Nowe Sioło, Cieszanów i Płazów wraz ze św. Jerzym, smokiem, św. Antonim, św. Mikołajem, Kubusiem Fatalistą i Grzegorzem Ciećką dotrą na Grzędę Sokalską po „Zwykłe i niezwykłe przypadki drzeworytu płazowskiego”. Z Mycowskiej cerkwi, ikony Grzędy Sokalskiej, lotem sokoła wędrownego Alina Makarova w pracy pt. „Cerkiew św. Paraskewy w Kniaziach” przeniesie nas w sam środek Roztocza, do miejsca, gdzie jak w soczewce skupia się historia, forma, czas i przestrzeń roztoczańskiej krainy. Nie do przecenienia jest także symfonia obrazów, którą do słów Aliny Makarovej ułożył fotograf Bogusław Pupiec.
Jeśli Roztocze to i kamienne krzyże. A jeśli kamienne krzyże, to jeden z najciekawszych i najbardziej tajemniczych: krzyż wodowany z Bełżca, do którego zaprowadzi nas Grzegorz Ciećka w opowieści o „Kamieniu i wodzie, czyli Wielkiej Fali na Zagórze”. Na szczycie tej „Wielkiej Fali” wzniesiemy się na płaskowyż Łówczy, gdzie św. Paraskewę, zamieszkującą w drewnianej cerkwi sportretował z natury czuły rysownik Pogranicza Paweł Koda. Zaraz po Łówczy, jakby na potwierdzenie słów o wszystkich drogach prowadzących do… Paweł Niedźwiedź w swoim cyklu „Ani słowa o…” tak dużo mówi o Mycowie, że gdybyśmy przetłumaczyli jego obrazy na język ludzi księgi, potrzebowalibyśmy dwóch tomów in octavo, aby je wszystkie zmieścić.
Pogranicze to nie tylko zachwyty, refleksy i refleksje, to także krew i piach, pamięć i niepamięć. Przez pole bitwy, którym we wrześniu 1939 roku stała się Grzęda Sokalska, poprowadzi Czytelnika Sławomir Litkowiec wraz z „Kombinowaną Dywizją generała Wołkowickiego”. Paweł Sokalski, który swym „Powolnym dreptaniem po Roztoczu” zmierzył już niejedno takie pole, pokaże nam „Miejsce, którego nie ma”, a Agnieszka Szykuła- Żygawska zabierze nas daleko poza granice Roztocza i na przykładzie historii „Krzyża z bruśnieńskiego ośrodka kamieniarskiego na cmentarzu parafialnym w Łabuniach” wyznaczy północny zasięg występowania dzieł sztuki sepulkralnej z tego ośrodka. Z Doliny Łabuńki czeka nas wspinaczka na Machnowską Górę wraz z Anną Krzyszychą, która zna jej wszystkie tajemnice, każdą porę roku i niepowtarzalne widoki Roztocza i Równiny Bełskiej, jakie ta góra nie góra nam obiecuje i, o dziwo, zawsze dotrzymuje słowa. Na Górze nie znajdziemy skrzynki pocztowej, a szkoda, bo Jacek Bazak przygotował dla turystów szeroki wybór roztoczańskich widokówek, o których opowiada w pionierskim artykule pt. „Przyczynek do dziejów roztoczańsko-lubaczowskiej pocztówki w latach 1950 – 1990”. Nie przeoczcie tej opowieści, gdyż może się okazać, że w Waszej szufladzie ukrywa się jakiś pocztówkowy, roztoczański, biały kruk. Jeśli zaś o białych krukach mowa, to takimi rzadkimi okazami są na naszym pograniczu fotografie Katarzyny Soluch. Jej „Reminiscencje zimowe” możemy spotkać w naturze, ale nie potrafimy, tak jak ona, schwytać je w locie i zatrzymać przy sobie do lata.
O innych, trudnych reminiscencjach opowiada Anna Roci. Ostrzega przed „Lichem, które nie śpi”. Na drogach pogranicza nie brak takich liszych tematów, przed którymi nie warto chować głowy w piasek, takich, z którymi trzeba się zmierzyć, aby pójść dalej. Tam, gdzie idzie Małgorzata Janeczko, która w rozmowie z Anną Roci mierzy się z psią dolą i niedolą. „Psie Życie”, o którym opowiada naszej reporterce Małgorzata, nie musi być tak pieskie, jak to się wielokrotnie zdarza. Bywają ludzie, którzy działając bezinteresownie, z miłości do braci naszych mniejszych, pomagają im w biedzie. Warto wybrać się w podróż ich tropem.
Jeśli nie w podróż tropem czworonożnych przyjaciół, to śladami pierzastoskrzydłych. Tym bardziej że to spacer po lwowskich uliczkach, w który zabiorą nas „Niedokończone rekolekcje lwowskie”.
Marcowe okno pogodowe zamykają „Roztoczańskie Ramoliki” Cypriana Bukaja. Gatunek rzadki i endemiczny, miejmy nadzieję, że odporny na wiosenne przymrozki, gdyż nie jesteśmy sobie w stanie wyobrazić roztoczańskiego krajobrazu bez bukajowych limeryków.
Zapraszamy Czytelników do wspólnej podroży i życzymy dobrej drogi przez słowa.